Zimowisko… a telefon milczy

Ostatni czas przynosi nam wiele nowych doświadczeń. Jednym z nich jest pierwszy wyjazd Sary z Wilczkami, a przy tym pierwsza jej rozłąka z rodziną na tak długo – pisałem o tym w Sara nam rośnie – zdecydowanie.

W poniedziałek odwiozłem naszą pociechę na dworzec, skąd już ze swoją drużyną wyruszyła do Niepokalanowa.

2015_12_28_097930

 

2015_12_28_097949

Z drużynową zawarliśmy umowę, że dziewczynki będą miały do dyspozycji komunalny telefon komórkowy, z którego będą mogły skorzystać by zadzwonić do rodzicieli, ale zasadniczo w przypadku, gdy wszelkie inne sposoby tamowania łez zawiodą. Nie przewidzieliśmy scenariusza, w którym to rodzice dzwonią, nie mogąc opanować łez 😉

Tak czy siak, dacie wiarę, że od dwóch dni telefon milczy? Sprawdziłem – Akela nie jest wpisana na czarną listę, więc to nie to. Wiem, że córka nasza potrafi być dzielna, wojownicza, odważna i… mogę tak bez końca, uwierzcie. Przyznam jednak, że spodziewałem się, że z koła ratunkowego w postaci telefonu do rodzica skorzysta już pierwszego dnia. Tu ogromna niespodzianka, która pokazuje, że każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego i o naszych dzieciach i od naszych dzieci.

Przyjmujemy to milczenie za dobry znak i cieszymy się, że nie ma dramatu, a być może nawet Sara czuje się tam dobrze, bawi wspaniale i ma nowe, dobre relacje. Niemniej nie możemy się doczekać relacji od naszej Małej Wojowniczki. No i cóż tu kryć, tatuś bez Córeczki Tatusia też czuje się jakby z czegoś ograbiony 🙂

Aktualizacja 4 stycznia 2016:

Córeczka tatusia wróciła cała i zdrowa w sylwestrowe popołudnie. Bawiła się doskonale i jest nastawiona pozytywnie do kolejnych takich wyjazdów. Tskniła, choć łez nie lała, a brak telefonów wytłumaczyła nam tym, że… codziennie w godzinach 20-21, gdy można było telefonować z dyżurnej komórki, konkurencja w kolejce była zbyt duża 🙂

Mamy więc za sobą bardzo udany, samodzielny wyjazd Sary. To budujące 🙂 Nawet ogarnęła dobytek na powrót do domu – i podkreślam to nie przez wzgląd na dobytek, co właśnie to ogarnianie, bo wiem, że dla Sary to nie jest takie łatwe i oczywiste.

Dodaj komentarz