Od kilku tygodni buszuje po naszym podwórku bezpański kot. Początkowo zaglądał rzadko, ale odkąd wystawiliśmy dla niego drapak przed wejściem oraz miskę z kocią karmą uzupełnianą każdego dnia, to widujemy go systematycznie. Kicia ośmielił się do tego stopnia, że nie lada wyczynem jest wyjście z domu bez wpuszczenia naszego gościa do przedsionka 🙂
Ze względu jednak na to, że paśnik daje kotu widok wyłącznie na drzwi wejściowe, a widać spragniony jest widoku swoich dobroczyńców – widujemy go coraz częściej na tarasie lub parapecie. Dziś starał się nawiązać relację z Marysią. Przejrzałem jego plan od razu – rozkocha w sobie dziecinę, a za rok, gdy Marysia nabędzie zdolności konwersacyjnych, usłyszę “Tatusiu, weźmy koteczka do domu” 😉 Spryciarz.
W dzisiejszym rozwijaniu znajomości Marysia była niezwykle ostrożna, na tyle zdystansowana, że nie chciała zbliżać się nawet do szyby, widząc dziwnego przybysza tuż przy niej. Kotek, nie doczekawszy się większego zainteresowania, zaległ na kilka godzin na fotelu na naszym tarasie 🙂
PS.
A klapki – wybaczcie, że nie Kubota – są w kadrze najmniej planowane. Natomiast próba uprzątnięcia ich mogłaby pogrzebać cały misterny plan ustawki z kiciem 🙂