Nie chcę utracić cennych momentów z życia Marysi. Stąd wpis. Pierwszy po 8 miesiącach, co ze mnie za matka?! Nevermind. Nadrabiam.
Marysia jest dzieckiem cudownym, pogodnym, szczęśliwym, kochanym, wyjątkowym. Jej uśmiech zaraża każdego, pogoda ducha, pozytywny power dodają kopa naszej rodzinie.
Wszyscy mocno ją kochamy – ku naszej dużej radości – dzieci kochają ją szalenie. Nie widać przejawów zazdrości. Jest uwielbiana rwno przez wszystkich. Nawet jak pociągnie Szymka za włosy, to ten szepcze jej do ucha “Maryniu, nikomu nie powiem, że tak nieładnie się zachowałaś…”. Ogólnie pojawienie się Marysi w naszej rodzinie, przyniosło nam dużo szczęścia.
Niezwykle szybko nasza malutka istotka się rozwija. Kiedy skończyła 5 miesięcy i zaczęła pełzać, po miesiącu przyjmowała pozycję do raczkowania, a po ukończeniu 6 miesięcy raczkowała już na dobre. Dziś stoi i chodzi przy meblach, wdrapuje się na schody, stołki, wszędzie tam, gdzie da się wejść wyżej 🙂
Dzień przed ukończeniem 6 miesięcy – w urodziny babci Sabci – wyszła Marysi pierwsza dolna jedynka, a dzień później druga. I do dziś, więcej ząbków nie widać. Nie przeszkadza to jednak Maryni w jedzeniu obiadków, bananów, biszkoptów, i wszystkiego co dobre. Gardzi jedzeniem ze słoiczków i mlekiem modyfikowanym. Nie przepada też za butelką.
Najlepiej Maluchowi sypia się między rodzicami. Jeszcze lepiej jak jednocześnie jedną ręką można dotykać mamę, a drugą – tatę. Tak – tata to dla Maryni szczególna osoba. Do taty zawsze gna się przytulić, “tatatata” woła głośno i na taty widok szczerzy swoje dwa ząbki 🙂
To chyba tyle błyskawicznego skrótu z życiorysu 🙂