Na wstępie muszę wspomnieć, że dom nasz jest nieco odskulowy i póki co nie mamy domofonu, a jedynie dzwonek przy furtce (takiej co to się zatrzaskuje) i wracając do domu należy mieć klucze (w tym ten od furtki) albo fatygować kogoś z domowników do otwarcia tejże.
Podwiozłem dziś małżonkę pod dom, a sam miałem w planie skoczyć jeszcze po szybkie zakupy. Odbył się więc taki dialog:
On: Kochanie, masz klucze od domu?
Ona: Nie.
On: To masz tu moje, ale jak sobie otworzysz furtkę, to mi je oddaj.
Ona: OK, to zostawię Ci na stole. (Stół jest wewnątrz domu)
(KURTYNA)