Świder – oswajany

Kot, dopóki terenu nie oznaczy, czasem w sposób dosyć drastyczny, czuje się obco na nowym terenie. No, to rzec można, że ja dzisiaj do końca doprowadziłem oznaczanie nowego terenu naszego zamieszkania 🙂

Co prawda jesteśmy tu już od dwóch tygodni, ale dotychczas poruszałem się po dobrze znanych marszrutach do pracy, sklepu, kościoła, a poza tym żyliśmy lekko zapudełkowani. Powoli w mieszkaniu kartony zastępujemy meblami, a tymczasowe rozwiązania – wystrojem docelowym. Dodatkowo dziś po raz pierwszy udało mi się wybrać w południe z dziećmi (i dziadkiem), a wieczorem sam-na-sam z Żoną, na spacer po okolicy. Ten wcześniejszy wypad z dziećmi przypominał niestety dobrze znane trasy, bo celem było zaliczenie lodów (wszak upał dziś znów powrócił). Na szczęście po drodze zaliczyliśmy wizytę nad Świdrem i okazało się, że do najbliższej plaży można iść z domu już w kąpielówkach – jest bardzo blisko. Wieczorny spacer był bardziej odkrywczy, romantyczny, luźny i jego celem było osiągnięcie dalszej plaży, a konkretnie słynnej skarpy przy zakręcie Świdra. Tutaj też udało się osiągnąć cel, a widok był – powiem szczerze – przepiękny. Z pewnością będzie to jedno z moich ulubionych miejsc w okolicy, a przy tym bardzo kuszące są pobliskie tereny pod kątem przyszłego (pomarzyć fajna rzecz), własnego domu.

Kolejnym elementem oswajania jest uczestnictwo w życiu parafialnym, na razie poprzez udział w Mszach i to, co dzisiaj mam do opowiedzenia, zasługuje na odrębny, śmieszno-straszny wpis 🙂

Dodaj komentarz