Ewangelizacja

W niedzielę Miłosierdzia Bożego (czyli wczoraj) zostaliśmy zaproszeni do tego, by na Starym Mieście spotkać się w kilka wspólnot neokatechumenalnych i śpiewać psalmy oraz mówić o miłości Boga. Poszłam tam  po to, by usłyszeć jakieś Słowo, które da mi siłę i radość. Kiedy zobaczyłam z jaką kruchością i z jakimi problemami zaczyna się ewangelizacja, to miałam wątpliwość, czy to w ogóle ma sens. Głośniki działały jakby chciały, a nie mogły, mało ludzi przystawało, żeby posłuchać co się dzieje, a ja starałam się utrzymać kontakt wzrokowy z rozbieganymi naszymi dziećmi.

Otworzyły mi się oczy, kiedy zobaczyłam jak bardzo Pan Bóg tego dnia posłużył się dziećmi. Była ich w sumie spora gromadka – około dwudziestu. Dzieci zobaczyły, że rozdajemy zaproszenia/ulotki przechodniom, by mogli przychodzić w kolejne niedziele pod św. Annę. Mali apostołowie wzięli więc stosiki zaproszeń i ruszyli na Stare Miasto. Zadziwiające było to, z jaką odwagą, nawet te najbardziej nieśmiałe, podchodziły do ludzi i z uśmiechem dawały ulotki! A były to w większości dzieci kilkuletnie (5, 6, 7). Ludzie zadziwieni brali te kartki do rąk i czytali. Co więcej – dla dziecka każdy człowiek był taki sam, w związku z czym np. Sara obdarowała zaproszeniami sprzedawców balonów, grajków ulicznych, a Dawid bez skrępowania podszedł do dwóch Muzułmanek, które akurat spacerowały. W zadziwiającym tempie znikały ulotki. Dzieci umawiały się “na za tydzień”, żeby znowu roznosić 🙂 Przez moment przeszła mi myśl, że w sumie dzieci miały niezły fun i pewnie nie bardzo wiedzą o co w tym wszystkim chodzi, ale moje wątpliwości rozwiała Sara, która stwierdziła ” Ale to dobrze mamo, ze tak dużo tych zaproszeń rozdaliśmy! Dzięki temu więcej osób będzie w Kościele!” 🙂 Potem tylko miała wątpliwość czy chce, żeby wszyscy byli u nas we Wspólnocie 🙂 Ale pocieszyłam ją tym, że nowe osoby, tworzą nową wspólnotę 🙂

I tak siedzę teraz w domu pijąc herbatę i czytając Dzienniczek s. Faustyny i myślę sobie, że mimo cierpienia, mimo niezrozumienia wielu spraw jakie się dzieją, mimo poczucia odrzucenia może też braku wiary w sens dnia codziennego, to Chrystus jest w tym wszystkim. Może milczący, może dopuszczający wiele trudu. Ale jest. I kocha. Każdego.

Jezu ufam Tobie.

Dodaj komentarz