Byłam wczoraj z Sarą i Szymonem w przychodni. Pani prosiła, by Sara została z nią sama w gabinecie, w związku z czym, ja z Szymkiem czekałam na korytarzu pełnym pacjentów. Szymkowi się nudziło, zaproponowałam mu więc oglądanie zdjęć na moim telefonie. Szymuś przyjął moją propozycję z niezwykle spontaniczną radością i wykrzyknął (swoim dwulatkowym językiem): “djęcia huja” (czyli : Zdjęcia! Hurra!). Nie muszę pisać, że oczy wszystkich dorosłych osób czekających w przychodni skoncentrowały się na mojej osobie, a zdziwienie za temat pokazywanych dziecku zdjęć było potężne 🙂 Ja grzecznie strzeliłam buraka i udałam, że nie rozumiem ich szoku 🙂