Z pamiętnika kursanta – dzień piąty (7,5-11h)

Z nadzieją na puste ulice, wyjechałam po raz pierwszy z instruktorem na ulice Warszawy. Jechało się nie najgorzej, ale okazało się, że puste ulice w święto, są mitem. W okolicach zoo, było zatrzęsienie aut, ludzi chodzących po ulicach, rowerzystów wciskających się gdzie popadnie. Tragedia. Ale jak już minęłam ruchliwą ulicę, było nieźle. Oczywiście robiłam mnóstwo błędów, trąbili na mnie itp, ale jakoś mniej nerwowo było. Uspokoiłam się w Warszawie i starałam skupić na jeździe.

Kiedy wracaliśmy okazało się, że w okolicach zoo, ruch toczył się żółwim tempem, przez co straciliśmy 45minut. No i wtedy instruktor zapomniał, że jest instruktorem i równo nakazywał przekraczanie dopuszczalnej prędkości 🙂 Momentami jechałam 90km/h, więc muszę powiedzieć, że chyba się rozkręciłam 😉

Póki co kilkudniowa przerwa i chyba w weekend znów nalot na stolicę. Oby tym razem poszło mi lepiej…

Dodaj komentarz